W czwartek wybraliśmy się rowerkami do pobliskiego lasu na rekonesans.
W tym roku grzybków w moim rejonie jak na lekarstwo. Na dodatek w lesie grasuje stado dzików.
Nie dość tego, w pobliżu domów rosną mirabelki ( glupki - po naszemu ) i stadko przychodziło latem na śliweczki. Nawet z psem na spacer strach było iść, tak blisko domów podchodziły.
Pogoda śliczna; słoneczko, cieplutko, w lesie sucho, rowerki i cisza dookoła.
Grzybków na palcach policzyć, znaczy co 50 metrów grzybek. No ale miło było poszwędać się po lesie.
Mamy tam swoje ulubione drzewo, tam odpoczywamy i ładujemy bateryjki.
Super drzewo, prawda!
W pewnym momencie rozległ się jakiś hałas. Pomyślałam, że ktoś jeszcze oprócz nas chodzi po lesie.
Nagle mąż woła do mnie: zobacz dziki! i stoi sobie jakby nigdy nic, zadowolony. A mnie jakby skrzydła urosły i w te pędy, hop na drzewo. Mąż narobił hałasu i stado dzików ominąwszy nas, pobiegło dalej chyba ze 100 na godzinę. Dwie lochy, dziewięć czy dziesięć podrostków i tata-dzik.
Serce miałam w gardle a ten sobie stoi i zaśmiewa się ze mnie do łez. Byłam tak sparaliżowana, że nawet nie pomyślałam o aparacie. Zdjęć rodzinki nie mam niestety, za to jest to;
Potem nerwowo się rozglądałam i wzrokiem szukałam najpierw drzewa, na które mogłabym się wdrapać a potem za grzybkami. Już nie spotkaliśmy tego dnia więcej dzików a ja i tak cały czas oglądałam się za ramię i byłam czujna. Bliżej nas (domu) jest fajny las mieszany, do którego chodzimy na kurki. W tym roku kurek nie ma, bo cały kawał lasu jest przeryty przez dziki.
Jeszcze kilka takich fajnych drzew, gdzie robimy sobie postój:
tu jest jeszcze stoliczek na kawkę.
A grzybków było tylko tyle, marne trzy sznureczki:
I takie wielkie, niewiemcoto;
Idę pobiegać po blogach, pa
Ja też bym umarła ze strachu- tym bardziej, że lochy z młodymi potrafią być agresywne :) ale byłaś dzielna, nie ma co :) u nas na granicy pomorskiego i zachodniopomorskiego grzybków było nawet nawet, sporo z mamą ususzyłyśmy- ale najbardziej to się uśmiałam, jak Mój został w domu sam i do suszenia grzybow użył malinowego i szarego kordonka :) p.s. drzewa macie superanckie :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się bałam:) malinowy kordonek mówisz - to przynajmniej masz wesołe grzybki :)
Usuńpozdrawiam, Marlena
Dzik jest dziki , dzik jest zły ... jak śpiewa Piotr Fronczewski , też miałam przygodę z dzikami.Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńKto spotyka w lesie dzika.... no, ja tak miałam:)
UsuńPozdrawiam, Marlena
A ja mam 2 grzybki zasuszone :-) Znaczy 2 sztuki :-) Wstyd bo mieszkam w lesie. Ale co pójdę z dziećmi na grzyby, to je po prostu zjadamy :-)
OdpowiedzUsuńSuper wycieczka :-)
Kiedyś z małą córeczką jechałam rowerem przez las i spotkało mnie to co Ciebie :-) Duszę miałam na ramieniu - rozumiem Cię.
Pozdrawiam serdecznie.
Kasiu, ja mieszkam w Poznaniu i dla nas mieszczuchów jest to niecodzienna przygoda:)
UsuńKurcze, ja na Twoim miejscu bałabym się następnym razem iść sama z dzieckiem. Nie jest to miłe spotkanie:)
Pozdrawiam, Marlena
Umarłabym ze strachu! I to pewnie byłaby ostatnia wycieczka do lasu...
OdpowiedzUsuńMy mamy już trochę grzybów suszonych,bo moi rodzice to grzybiarze niesamowici :)
Buziaki!
Ja mam sporo grzybków z ubiegłego roku a ten rok jest kiepski i jeszcze te dziki:)
Usuńpozdrawiam, Marlena
A u nas w zeszłym roku nie było prawie wcale...W tym roku nadrabiamy.
UsuńAle był kiedyś rok że mieliśmy 6,5 kg suszonych grzybów ;)
Miłego wieczoru :)
My, bodajże dwa lata temu mieliśmy dwa, 3-litrowe słoje ususzonych grzybków. To był nasz rekord bez wyjeżdżania poza miasto:)
UsuńM
no to mialas przygodę, nie widziałam na żywo i nie marzę o tym, a drzewa super mój Mać byłby zachwycony nimi:)))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że drzewka się podobały, w czwartek idziemy już ostatni raz na grzybki i mm nadzieję, że już bez przygód:)
UsuńPozdrawiam, Marlena
Grzybobranie z przygodami:))) a drzewa są przepiękne:)) pozdrawiam Viola
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię te drzewka i zawsze obowiązkowo przy nich się zatrzymujemy:)
Usuńpozdrawiam, Marlena
Ale miałaś przygodę, wcale się nie dziwię, że rozglądałaś się za drzewem hihi!
OdpowiedzUsuńPiękny masz lasek, super drzewa! Ale bym poszła na grzybki...
Pozdrawiam:)
Objeżdżamy rowerami kawałek lasu i wszędzie wyszukałam sobie odpowiednie drzewko, po którym mogłabym się szybko i bezboleśnie wspiąć, bo uciec bym nie zdołała:)
UsuńA wiesz Ewuś, lasek zaczyna się w Poznaniu, leci koło Swarzędza i kończy przed lotniskiem w Kobylnicy pod Poznaniem. Całkiem spory kawałek a dalej Puszcza Zielonka:)
pozdrawiam, Marlena
Cudowna przygoda a grzybki bajka u nas nie ma wogóle tz. w okół Szczecina.
OdpowiedzUsuńA przygod z baaaaaardzo dużym stadem dzików mieliuśmy rok temu wracaliśmy z lotniska w Berlinie i co by sobie skrócić drogę pod Szczecinem pojechaliśmy takimi polnymi drogami był taki leciutki zmierzch a tu za zakrętem dziczki sobie przez drogę przechodzą i były deczko zdegustowane co my tam robimy a warchlaki to raz w jedną stronę to w drugą tak,ze z 10 minut to trfało aż musieliśmy zatrąbić co by towarzystwo dało przejechać
Też fajna przygoda z dzikami ale byliście bardziej bezpieczni niż my, na tych swoich rowerkach:)
UsuńGrzybków baaaardzo mało:)
Pozdrawiam, Marlena
Piękne zdjęcia, uwielbiam las, ale nie potrafię tak fotografować. Grzybów faktycznie w tym roku niewiele, bo susza straszna. Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńNawet kilka sztuk a cieszą:)
Usuńpozdrawiam, Marlena
U mnie dziki podchodzą w nocy pod sam dom i ryją w ziemi (mieszkam pod lasem) jednak nigdy ich jeszcze nie spotkałam:)) (na szczęście).
OdpowiedzUsuńNo to rzeczywiście szczęście ale jak to możliwe, że ich jeszcze nie widziałaś:)
UsuńPozdrawiam, Marlena
Ale przygoda, tez bym miała pełne galoty, ojojoj !!! Najważniejsze, że jesteście cali i zdrowi. Też kiedys spotkałam dzika w lesie, ale był sam i na nasz widok uciekł w druga stronę.
OdpowiedzUsuńA grzybków, w porównaniu z moimi zbiorami, masz całą furę i śliczne :) Ja w tym roku na Wigilii będę wspominać zeszłoroczne przysmaki z grzybkami, bo jeść nie będziemy, nie mam co, no chyba, że jeszcze się wysypią.
Pozdrawiam
Teraz Joasiu będzie już ostatnia okazja po deszczach, bo zimno idzie:)
Usuńpozdrawiam, Marlena
Na pewno adrenalinka skoczyła...dobrze,że tylko na strachu się skończyło!
OdpowiedzUsuńI całe szczęście:)
Usuńpozdrawiam, Marlena
No tak, wokół Poznania grzyby w tym roku jeszcze nie dopisały, ale nie rozstaję się z nadzieją. My zawsze jeździmy nieco dalej, pod Zbąszyń, gdzie prawie co roku zbieramy sporo maluszków (takie najbardziej lubię).
OdpowiedzUsuńDzików nie spotkałam od lat, ale chodzą słuchy, że zwierzaki coraz mniej boją się miasta i ludzi, a przez to kręcą się w pobliżu osiedli.
My chodzimy na Miłostowie, od Cmentarza do Bałtyckiej, od strony Gdyńskiej. A dziki przywędrowały spod Bogucina i Zieleńca i podchodziły na Warszawską pod Urząd Skarbowy. A tak dalej na grzyby to jeździmy do Tuczna. Jesienią na grzybki a latem na jagody i nad jeziorko:)
UsuńUdało Ci się znaleźć dom dla kotków?
pozdrawiam, Marlena
Niestety, nikt się nie odezwał z chęcią przygarnięcia zwierząt :(
UsuńW zaprzyjaźnionym sklepie zostaw wiadomość, może ktoś się skusi na kociaki:)
UsuńZdjęcia drzew są super.Ale spotkania takiej rodzinki na swojej drodze nie zazdroszczę.I oby nigdy więcej.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Ale będzie co wnukom opowiadać, jak już będą:)
UsuńPozdrawiam, Marlena
Fajna wyprawa i owocna w grzybki - u mnie ich też jak na lekarstwo a cichutko jeszcze liczę że szwagier coś podrzuci ;)
OdpowiedzUsuńO tylko tej przygody nie zazdroszczę ;)
Ja liczę, że jak jeszcze raz pójdziemy to wreszcie coś będzie, byle nie dziki:)
Usuńpozdrawiam, Marlena
Podobno dziki nie są w stanie spojrzeć w górę, więc uciekać przed nimi to tylko na drzewo ;)
OdpowiedzUsuńI tak też zrobiłam a mąż się zaśmiewał:) Potem i ja się śmiałam:)
Usuńpozdrawiam, Marlena
Z dzikami jestem za pan brat!!!cały ogród jest zryty,tata założył elektrycznego pastucha i jakoś przetrwaliśmy lato .A teraz szaleją za płotem 8 sztuk i przed płotem jak kto chce:D Pozdrowionka serdeczne:DDD
OdpowiedzUsuńNo tak, u Ciebie dziki na co dzień, ja miałam okazję pierwszy raz oko w oko:)
Usuńpozdrawiam, Marlena
Może trzeba to zgłosić do jakiegoś pobliskiego koła myśliwskiego. Na pewno mają sposoby, żeby przeprowadzić je w inne miejsce. Albo... okres ochronny się skończy i ... ;) Przynajmniej miałyśmy okazję Cię zobaczyć!:-)))) Powodzenia na kolejnym grzybobraniu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLudziska już zgłaszali i nawet gajowy z leśniczym się pokazali i jakoś nic dalej:)
UsuńZa dużo tam mnie nie widać i dobrze, bo wiesz jak to na grzybkach, strój wygodnodresowy:) W piątek chyba już ostatni raz się wybierzemy, bo coraz zimniej a grzybków, jeśli nie ma, to już nie będzie:)
pozdrawiam, Marlena
Mój kolega z pracy jest myśliwym. Dowiem się, jak to załatwiają w naszym rejonie. Sądzę, że to bardzo poważna sprawa.
UsuńPytałam, sprawę naświetliłam i kolega mi powiedział, że można to zgłosić do Polskiego Związku Łowieckiego- obojętnie gdzie, a oni powinni sami poszukać odpowiedniej placówki i zareagować. Kolega mówił, że w naszym rejonie były takie przypadki i po prostu którejś nocy myśliwi urządzili polowanie. Nie muszą wcale zabić żadnego zwierzaczka, wystarczy, że je przestraszą. Teraz już skończył się okres ochronny, żołędzi jest bardzo dużo, więc dziki będą żerować na całego- myśliwi mają pole do popisu. Brutalne to, ale bezpieczeństwo ludzi jest ważniejsze. No i pytałam co robić, kiedy taka rodzinka nadchodzi - uciekać! W żadnym przypadku nie dotykać warchlaczków.
UsuńDziękuję Eluś! Teraz, gdy już nie ma mirabelek, to nie podchodzą już tak blisko domów. W większości koło mnie las mieszany, to i dziki będą harcować, bo żołędzi pełno. Jednak sezon grzybowy się kończy i ludzi w lesie nie będzie za dużo. Nie mniej jednak na Wszystkich świętych masa ludzi przewędruje przez las a wtedy oby nic się nie stało.
UsuńWejdę sobie w necie na stronę PZŁ i zorientuję się co i jak. Zgłoszę sprawę. Niech oni sami to załatwią bez udziału gajowego, skoro ten nie potrafił zareagować.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam,
Marlena
Oj, Marleno widać ze mąż bardzo odważny ja też miałem w lesie spotkanie i nie chciał bym drugi raz a locha z prosiętami jest bardzo niebezpieczna dobrze ze skończyło się strachem pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPietra miałam niesamowitego, szczęście, że pobiegły dalej. Pewnie były wystraszone równie mocno jak my:)
UsuńPozdrawiam, Marlena
Marleno, w tę sobotę też byłam w lesie za Obornikami i cały las był przeorany przez dziki. Miałam stracha, że na naszej drodze stanie jakieś stadko i nawet śmialiśmy się, że będzie trudno wspiąć się na sosny ;) ale na szczęście obyło się bez spotkania ;) Grzybków też było jak na lekarstwo ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio nie miałam czasu na komentowanie, więc dzisiaj nadrabiam zaległości :) Chusty wyszły Ci przepięknie!!! pamiętam jak jeszcze niedawno bałaś się je robić ;)
Pozdrawiam gorąco
Dobrze, że w moim lesie są takie fantastyczne drzewa, na które łatwo się wspiąć:)
UsuńDziękuję Beatko za pochwały i proszę, pamiętaj o mnie przy spotkaniu robótkowym:)
Pozdrawiam, Marlena
Współczuję tych dzików,bałabym się do lasu wejść.A drzewka postojowe fajne,jakby stworzone do odpoczynku:))
OdpowiedzUsuńJa też się bałam ale dałam się przekonać, no i stało się a może dałam się namówić by odwiedzić moje drzewa :)
Usuńpozdrawiam, Marlena
Ależ przygoda :)) Nie wiem, czy bym się bała, czy nie. Jeszcze nic takiego nie przeżyłam :)) Ale zdjęcia niesamowita, ileż ciekawych drzew w tym lesie :))) No i zjadłabym grzybków... u mnie nikt jeszcze w tym roku nie był... :((
OdpowiedzUsuńTe pierwsze Aniu to moje ulubione. Bardzo lubię tam jeździć a jeszcze jak świeci słoneczko, to mogłabym siedzieć i siedzieć:)
UsuńPodaj mi adres na maila, dostaniesz grzybków ale już ususzonych:)
pozdrawiam, Marlena