Mój pierwszy w życiu kotek.
Mój najmilszy prezent urodzinowy.
Serduszko moje małe....
Nie ma GO! Zniknął!
Jeszcze w sobotę było nam tak dobrze;
A teraz Go nie ma!
Jak to strasznie boli.....
Łez mi zabrakło...
Kaduś - czekam na Ciebie!
Ach nie wiem, jak mam Cię pocieszać... Koty mają to do siebie, że chadzają własnymi ścieżkami. Myślę, że wróci, może odrobinę sponiewierany, ale bogatszy o nowe doświadczenia :))
OdpowiedzUsuńMarlenko wiem co przeżywasz.Odkąd sama mam w domu zwierzaczki wiem,jak można się przyzwyczaić i pokochać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że kociak się znajdzie.Jeśli był u Ciebie jakiś czas to znajdzie drogę do domu.Koty lubią być niezależne,ale wiedzą gdzie im najlepiej.
Trzymaj się, a ja trzymam kciuki za szybki powrót uciekiniera.
Bardzo mi przykro...
OdpowiedzUsuńNie trać nadziei. Mam nadzieję, że wróci niebawem cały i zdrowy.
Pozdrawiam:)
przykro mi bardzo :-(
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki by jak najszybciej się znalazł
Wróci , wróci bo gdzie indziej znajdzie taką dobrą Panią?
OdpowiedzUsuńA jeszcze w piątek rozmawiałyśmy...to jest kocia natura.Ale spokojnie Marlenko,przecież on wróci!Ja nie wierzę żeby coś się stało...
OdpowiedzUsuńNosek do góry :)
Może ktoś się nim zaopiekował, bo leje i leje... zrób ogłoszenia....
OdpowiedzUsuńZrobiłam Anetko i porozwieszałam:)
UsuńNiech się Pani nie martwi! Mojej Babci kotka też tak znikała, ale zawsze potem wracała i do dzisiaj tak jest! Wróci na pewno!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, stała czytelniczka,
Kasia
Wróci, wróci! A gdzie mu będzie lepiej? Na dziewczyny poszedł i tyle! Wszystkie moje znajome koty to robią. Ale mógł Ci coś szepnąć na ucho, że sie wybiera na wycieczkę. Objedź go, jak wróci.
OdpowiedzUsuńCałusy
Przykro mi bardzo Marlenko,musisz mieć nadzieję że wróci-kocury mają to do siebie że lubią chodzić własnymi ścieżkami i znikają na kilka dni.
OdpowiedzUsuńŚciskam Anita
O matko! Niedobrze :(
OdpowiedzUsuńTak to jest z kotami, które wychodzą z domu. Bywa, że przydarza im się coś złego :( Tak było i z moim Leonkiem, którego do dziś nie mogę odżałować. Potrącił go samochód, a on resztkami sił doczołgał się jeszcze do domu...
Wtedy przyrzekłam sobie, że następnego kota już nigdy, ani na sekundę, z domu nie wypuszczę. Pewnie dzięki temu Mikusia jest już z nami 9 rok...
Ale może być i tak, że ktoś go gdzieś przypadkiem zamknął w jakimś garażu, komórce. Szukajcie go intensywnie, pytajcie sąsiadów, rozwieś ogłoszenia. Różnie bywa - mógł go ktoś widzieć...
Trzymam kciuki za Kadusia, by wrócił cały i zdrowy :)
Tak bardzo mi przykro........... Kaduś na pewno wróci, powsinoga jedna!!! Rozklejcie może ogłoszenia, może ktoś się nim zaopiekował...gdybym mieszkała blisko Ciebie to pomogłabym w poszukiwaniach...
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno i czekam na dobre wieści:)))
Wróci moja też czasami się włóczy :) pewnie poszedł jak nic na panny:)) przytulam Viola
OdpowiedzUsuńZaczęło się Marlenko włóczenie po okolicy.Nie płacz wróci. Mojego kiedyś tydzień nie było ale wrócił cały umorusany. Przejdż się po okolicy i wołaj jego imie może cie usłyszy. Jak wróci to musisz go wykastrowac wtedy bedzie pilnował domu:)) Wróci!!! Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńJest wykastrowany Kasiu:)
UsuńDzień dobry,
OdpowiedzUsuńI co wrócił??
Pozdrawiam,
Kasia
Niestety nie wrócił:)
UsuńKaduś! Wracaj!
OdpowiedzUsuńChcę Cię oglądać na blogu :)
Powoli Marysiu zaczynam się oswajać z myślą, że jednak coś mu się stało:)
UsuńMarlenko, a może on po prostu dorósł i poszedł w świat ułożyć sobie życie? Wiem, że koty tak nie robią, ale jakiś powód przecież musi być. Do nas kiedyś przybłąkał się kotek -był oswojony i zadbany, nie wiedzieliśmy skąd przyszedł. Moja córka akurat była chora, a on ją zabawiał i postanowiliśmy go przygarnąć. Był u nas cztery dni, a później zniknął. Może właśnie wrócił do swojego domku? Może Kaduś też jest u jakiegoś dziecka?
OdpowiedzUsuńNie bądź smutna, jeszcze może wróci.
Boję się Eluś, że spotkało go coś złego. Nic nie mogę robić bo ciągle wyglądam za nim i myślę... Bardzo tęsknię Eluś, bardzo...oglądam sobie zdjęcia Kadusia i robię za fontannę:)
UsuńWołajcie go po imieniu, chodząc po okolicy, szczególnie wieczorem, w nocy, gdy ruch samochodów ustaje i jest w miarę cicho. Może gdzieś utknął (między deskami jakimiś, czy co tam ludzie na podwórkach mają) i nie może wyjść. Powinien się odezwać. Może tez być mocno przestraszony (mógł go pogonić jakiś pies).
OdpowiedzUsuńJeśli miał obrożę, mógł zawisnąć na ogrodzeniu i nie może zejść :(
Nie trać jeszcze nadziei, bo może wróci cały i zdrowy :)
Sąsiad widział niedaleko rozjechanego kotka ale nie umiał powiedzieć jakiego. Wracał we wtorek a wtedy tak strasznie padało u nas i w poniedziałek też lało. Poszłam zobaczyć ale już nie było śladu po kocie, sprzątnięty.
UsuńU nas Marysiu jest domek przy domku, więc cokolwiek stałoby się w pobliżu ktoś by zauważył. Myślę jednak i oswajam się z tą myślą, że jednak wpadł pod auto. Widzisz on nie oddalał się zbyt daleko. Dzwoniłam myszą i wracał ale gdzie poszedł sobie z soboty na niedzielę?
Wiesz, codziennie rano budzi mnie jego miau, lecę do okna i... nic!
Nie wiem dlaczego ale nie wyświetlił się Twój komentarz:)
UsuńMarysiu, zrobiłam wszystko co się dało a na stronach przytulisk i schroniska jestem kilka razy dziennie. Co do wypuszczania, mam dom z ogródkiem i życie latem przenosi się na ogród więc nie wyobrażam sobie zamknąć kota na cały dzień w domu a poza tym, drzwi też mam pootwierane by pies mógł wchodzić i wychodzić kiedy chce. Więc sama widzisz, że nie mogłabym zwierzaka zamknąć.
Dzisiaj obeszliśmy jeszcze miejsca trochę dalej od domu, gdzie koty grasują, jednak bez rezultatu. Została mi tylko lecznica dla zwierząt do której nie mogłam się dodzwonić.
Ja też nie wiem dlaczego się nie wyświetlił...
UsuńMarlenko, rozumiem Cię. Ja wokół domu nie mam ogrodu, bo pewnie też trudno byłoby mi kota utrzymać w zamknięciu...Żałuję też, że nie mam balkonu czy tarasu, bo Mikusia tak chętnie leży w promieniach słońca. Mogłabym wtedy zabezpieczyć balkon siatką i byłoby super. Ale niestety.
Musi się dostosować do tego, co mamy, ale raczej nie narzeka;)
Wiem, jak ci smutno, bo ja po moim Leonie wylałam morze łez. Dlatego przytulam Cię mocno i naprawdę rozumiem :(
Ojojoj :( przesyłam uściski!!!
OdpowiedzUsuńCodziennie zaglądam na bloga z nadzieją, że będzie wpis, że jest, że wrócił..
OdpowiedzUsuńStrasznie mi przykro, że Kadusia nie ma.. Wiem co Pani czuje i aż mi też się chce płakać..:(
Proszę się trzymać dzielnie i być dobrej myśli!
Pozdrawiam, Kasia
Ojjj niedobrze. ;(( A ogłoszenie wywiesiłaś. ? Kotki tak mają że czasami znikają na parę dni. Trzymam kciuki kochana. :)
OdpowiedzUsuńNie wrócił? :(
OdpowiedzUsuńNiestety Marysiu, chociaż wciąż czekam:)
UsuńNo i ja też czekam. To mój ulubieniec na Twoim blogu :)
UsuńBuuuuuuu :(
OdpowiedzUsuńA może ktoś przygarnął go, bo był taki słodki...
Biedulinko trzymaj się. Jak wróci koniecznie daj znać!
OdpowiedzUsuń